Artykuł GoPro Karma czy Dji Mavic Pro – który dron jest lepszy? pochodzi z serwisu Karczma TV.
]]>GoPro w grudniu kusiło 25% zniżkami na zakup kamer Hero. Zamiast około 2400 zł, już za 1800 zł mogliśmy stać się posiadaczami najnowszej kamery od GoPro czyli Hero 6. W grudniu mogliśmy kupić kamerę taniej dzięki specjalnym kodom, które GoPro dystrybuowało do swoich subskrybentów. Za pomocą kodów mogliśmy uszczęśliwić dodatkowe 5 osób. Oczywiście był to fajny ruch na to aby jeszcze z końcem roku pozyskać nowych klientów.
Od 1 stycznia GoPro zrezygnowało z kodów rabatowych i oficjalnie obniżyło ceny kamer i tak Hero 6 kosztuje aktualnie 1899 zł a Hero 5 można już kupić za 1350 zł. Prawda, że to dobre ceny? Także tak myślę i generalnie uważam, że w temacie dobrej kamery sportowej GoPro Hero nie ma sobie równych (całkokształt) chociaż, np. Xiaomi 4k niewiele zostaje w tyle (tylko jeśli chodzi o sam obraz photo/video), a Sony nadal ma asa w rękawie w postaci mocnego procesora, optycznej stabilizacji orazu i o wiele lepszych parametrów np. wysokich czułości ISO. Generalnie więc, pomijając wszystkie inne firmy, które zyskują popularność na zachodzie, GoPro po prostu się w tej chwili bardzo opłaca kupić.
Ale wróćmy do tematu dronów. Mavic Pro który bez wątpienia bije na głowę Karmę, można dziś dostać za około 4400 zł, a wersję Combo za 5300 zł. Pamiętajmy jednak że Mavic Pro to dron z kamerą, a Karma to… dron z gimbalem. Kamera jest dodatkiem.
Karmę z Hero 6 (dron z kamerą) można było do tej pory kupić w cenie około 6400 zł, za około 4500 samego drona bez kamery. Generalnie więc wersja podstawowa (light – czyli sam dron z gimbalem bez kamery) kosztowała tyle co kompletny Mavic Pro już z wbudowaną kamerą, która pod wieloma względami (poza szerokim kątem) ma naprawdę dużo, jak nie więcej niż GoPro, do zaoferowania).
Dzięki promocji która dziś ruszyła, GoPro Karma wraz z kamerą Hero 6 możemy kupić już za 4500 zł (sam gimbal kosztuje 1400 zł, a kamera 1890), z Hero 5 za 4000 zł, a wersję light a więc bez kamery za 3000 zł. Robi wrażenie? Pewnie że tak. Jest tylko jeden kruczek.
Jak wiemy od kilku dobrych dni, GoPro zamknęło projekt Karma i nie planuje rozwijać drona, a więc raz: mało prawdopodobne aby pojawiły się jakieś przełomowe aktualizacje, co najwyżej niezbędne do działania drona, dwa: nie mamy co liczyć na to że pojawi się Karma 2, chociaż nie ma to znaczenia skoro dziś kupimy pierwszą wersję.
Kolejną kwestią jest to że GoPro jako firma szuka kupca. Dlaczego? Hero 5 nie spowodowała przełomu, Hero 6 świeciło na niebie przez jakieś 1-2 miesiące od premiery, a sama Karma została skazana na porażkę od samego początku (najpierw problemy z zasilaniem, potem wycofanie produktu, akcja serwisowa, ponowny powrót na rynek… w czasie kiedy Dji pokazał produkt… bezkonkurencyjny). Fusion istnieje ale w zasadzie bez oprogramowania (Overcapture) nie istnieje. To tylko kamera 360 stopni, którą w podobnej konfiguracji kupimy już za 500-1000 zł.
Dobra, czy warto kupić GoPro Karmę czy lepiej celować w Dji Mavic Pro? Ustalmy jedno, oba produkty różnią się od siebie znacznie co powoduje, że nie liczy się tylko cena i jakość obrazu, ale i funkcjonalność.
Jeśli posiadamy już kamerę i kupimy samą bazę to generalnie tak jakbyśmy kupili sobie Dji Sparka Combo. Jest to dosyć korzystne. Jeśli jednak nie mamy kamery i zdecydujemy się na Hero 5 i 6, to zapłacimy prawie tyle ile za bazowego Mavica. Cena jest więc bardzo porównywalna.
GoPro zdecydowanie wygrywa w tym pojedynku.
Generalnie można by rzecz, że GoPro oferuje znacznie więcej, ale w powietrzu znacznie lepiej prezentuje się węższy kąt widzenia. Różne tryby pracy GoPro są efektem zoomu cyfrowego, dzięki czemu tracisz rozdzielczość jeśli będziesz chciał zmniejszyć kąt widzenia. Dji Mavic oferuje na starcie węższy obiektyw, dzięki czemu zyskujemy o wiele lepszy obraz ale nie mamy możliwości jego pomniejszenia. Osobną kwestią jest to, że 81 stopni Mavica sprawia, że sterowanie nim jest o wiele łatwiejsze (obserwacja obiektów).
W tej rundzie jest remis, ale jeśli uważasz że jedna z kamer jest lepsza od drugiej, to znaczy, że prawdopodobnie sam wiesz czego potrzebujesz.
Chociaż Dji Spark jest dużo tańszy i mniejszy, wydaje się absurdalnym że oferuje tak naprawdę znacznie więcej niż Karma, chociaż nie dorównuje jej jakością obrazu. Powiedzmy, bo to nadal prawie ten sam sensor co w Mavic Pro czyli i Karmie. Nie mniej jednak Karma jest niedopracowana w stosunku do konkurencji nie oferuje nic. Zdecydowanie punkt dla Dji.
I chociaż tu także GoPro przegrywa za całokształt (dron i kamera) to dam szansę firmie zdobyć jeden punkt, który zabiorę Dji. Mobilność Karmy na swój sposób pokrywa się także z jej funkcjonalnością. Pomimo, że dron jest ogromny, ciężki, to jednak cechuje go funkcja 3 w 1 o której wspominałem wcześniej. Oznacza to że docelowo po wyczerpaniu możliwości samego drona, odpinamy gimbal z kamerą i wyruszamy w dalszą drogą z o wiele mniejszym i lżejszym sprzętem. Pod tym względem Karma naprawdę dawała wielu ludziom nadzieję na coś nowego…
GoPro wycofuje się z produkcji dronów, ale niewykluczone, że nowy nabywca będzie chciał do tego tematu wrócić. Dji na ten moment skupia się na odświeżaniu oferty innych produktów niż drony, ale nie ukrywajmy że we wrześniu będą 2 lata od premiery Mavic Pro, co oznacza, że w tym roku powinny pojawić się jego nowsze wersje, a co za tym idzie prawdopodobnie obecne urządzenia będą tanieć.
Dji pokazał gotowość do dalszego rozwoju, podczas gdy GoPro nie robi aktualnie nic. Niestety ale ta sytuacja może także odbić się negatywnie na serwisie sprzętu GoPro i niewykluczone, że po jego zakupie, automatycznie straci on na wartości na tyle dużo, że próba odsprzedania go będzie równoznaczna z wyrzuceniem drona do kosza.
GoPro ma nadal sporo do pokazania, a dużo niższa o prawie 2000 zł cena (z Hero 6) sprawia, że Karma niewątpliwie stała się łakomym kąskiem i być może gdyby firma zdecydowała się na ten ruch kilka miesięcy temu, jej sytuacja była by o wiele lepsza.
Pamiętajmy jednak, że Karma to dron i gimbal w jednym, a Mavic Pro to tylko dron ale z kamerą. Pamiętajmy, że Mavic Pro oferuje na ten moment wszystko, co zapewne nawet za rok będzie nam potrzebne do poruszania się po niebie (chyba że przerzucą funkcjonalność kamery do Sparka) a więc daleko wyprzedza swoją funkcjonalnością konkurencję.
Decydując się na GoPro ryzykujemy wiele i jednego jestem pewny, to nie jest dron na osoby która dopiero zaczyna przygodę z lataniem i nie tylko nie miała wcześniej drona, ale także nie wie po co ten dron jest jej potrzebny, a zapewne skończy się na wrzucaniu filmów do internetu. Brak czujników może być poważną przeszkodą w nauce latania, a ubogi zestaw trybów latania sprawi, że nagrania filmu niczym BOSS to będzie udręka.
Jeśli jednak chcesz wykorzystać Karmę do zarabiania kasy, to jedyne co uzasadnia jej zakup, to potrzeba szerokiego kąta lub dużej ilości FPS z powietrza. Myślę że na zakup drona i osobno gimbala raczej jesteś w stanie sobie pozwolić, decydując się na produkt Dji.
Zakup Karmy to pójście na kompromis: poświęcić technologię na rzecz wyciąganego gimbala. Szeroki kąt w powietrzu miał znaczenie, ale 2 lata temu. Dziś nikt z tego nie korzysta o ile nie potrzebuje konkretnego efektu z tym związanego. Jakość video przemawia na korzyść Dji. Oszczędność? Tylko jeśli dawno temu kupiłeś Hero 4, 5 lub 6 dziś wydasz skromne 3000 zł ale… Mavic kosztuje 4300.
Sami zdecydujcie czy Karma jest nadal fajną opcją czy też nie. Ponieważ sam posiadam już kamerę, mogę za 3000 zł zaopatrzyć się w gimbala i drona. Nie jestem tylko pewny czy chcę kupować coś, co do czego nie mam żadnej pewności, że za rok czy dwa będzie to warte chociaż 200 zł albo czy serwis mi to naprawi. Z drugiej strony dopłacanie w moim przypadku 2000 zł do Mavic Pro wydaje się całkiem nieuzasadnione, biorąc pod uwagę, że najbardziej zależy mi na stabilnym wyniesieniu kamery w powietrze.
A właśnie! A jeśli nie macie sprzętu, który Wam to 4k obrobi, to może warto za 2800 zł (uważam że w przypadku Sparka wersja Combo to podstawa) kupić właśnie małego Sparka, który pomimo FullHD w niczym nie ustępuje jakością nagrania, a nadal oferuje jako dron znacznie więcej niż Karma. I możemy go schować do kieszeni, latać nim w mieście i nie uderzymy w drzewo ani nie wpadniemy do wody.
Artykuł GoPro Karma czy Dji Mavic Pro – który dron jest lepszy? pochodzi z serwisu Karczma TV.
]]>Artykuł GoPro – powolny upadek giganta, czy to koniec? pochodzi z serwisu Karczma TV.
]]>GoPro w świecie kamer sportowych było dokładnie tym samym czy Apple jest w świecie smartfonów. Zrobili to, o czym nikt nie marzył – dali genialny produkt, nauczyli ludzi z niego korzystać i przez wiele lat budowali ogromną społeczność „bohaterów”. Tylko Apple nadal odnotowuje zyski, a GoPro właśnie nawiązał współpracę z JP Morgan, który ma pomóc w jego sprzedaży. Sprzedaży podyktowanej powolnym upadkiem firmy.
GoPro to pionier i jak to z pionierami bywa, nie każdy z nich potrafi drugi raz zrewolucjonizować swoje osiągnięcie. GoPro nie udało się i dlatego dziś CEO firmy ogłasza kolejne zwolnienia, cięcia budżetowe i wątpliwości dot. przyszłości firmy.
GoPro, można napisać, wynalazł kamerę sportową, dając swoim przyszłym klientom ogromne możliwości do pokazania światu swoich własnych umiejętności. GoPro nie tylko umożliwiło pokazanie tego wszystkiego ale przyczyniło się bezpośrednio do tego, że ludzie wraz z zakupem tej kamery poniekąd sami podejmowali decyzje o robieniu czegoś wartego uwiecznienia i udostępnienia w sieci. Pod pretekstem zakupu kamery ludzie robili szalone rzeczy aby tylko mieć pamiątkę w postaci filmu lub zdjęcia.
GoPro dało sprzęt, ogrom akcesoriów i świetne oprogramowanie z którego korzystały miliony klientów publikując coraz to więcej filmów i zdjęć. Dodatkowo zapewniali sprawny serwis, portal społecznościowy lub po prostu społeczność i kupę pieniędzy przelewanych na konta prywatnych ludzi, których GoPro nagradzało za zainteresowanie swoim produktem i robienie rzeczy niesamowitych.
To wszystko przyczyniło się do problemów finansowych firmy, które nabrały rozpędu wraz z mocno opóźnioną premierą Hero 5, a do których przyczyniły się m.in. tak głupie decyzje jak pojawienie się kamer Session, których cena znacząco przekraczała możliwości, a które to znów daleko odbiegały (w dół) od tego co oferowały produkty z serii 4.
Można więc rzecz, że chociaż pojawienie się modeli Hero 4 Silver i Black było sukcesem firmy, to również stały się początkiem powolnego jej upadku, wielu błędnych decyzji finansowych i niepokoju jaki pojawiał się wśród akcjonariuszy.
Pomimo że rodzina produktów Hero ewoluowała, to jednak wiele osób poddało wątpliwości fakt, że coś się zmienia. W tym samym momencie kiedy na rynku już dostępna była seria 4, rynek zaczął poszerzać się dla kolejnych graczy, których produkty chociaż daleko odbiegające od możliwości GoPro, zyskali ogromne grono klientów.
GoPro doczekało się tylko jednego konkurenta w postaci sprzętu firmy SONY, chociaż tak naprawdę niespecjalnie dało się zauważyć aby SONY inwestowało w jego reklamę. Wydaje się oczywistym, że była to jedynie odpowiedź na ofertę GoPro mająca na celu zainteresować potencjalnych klientów produktem a nie skupiać na nim całą uwagę. W końcu SONY w między czasie bardzo mocno postawiło na zupełnie inny sprzęt jak systemy aparatów z wymienną optyką, aparaty w telefonach czy telewizory.
Kolejną porażką z którą firma GoPro nie poradziła sobie była premiera Karmy, która to od samego początku borykała się z problemami z zasilaniem. Karma miała być rewolucją, której GoPro potrzebowało aby utrzymać się na rynku, a tym czasem pociągnęła firmę w wir kolejnych problemów finansowych. Kiedy GoPro naprawiało Karmę, konkurencja, wypuściła na rynek dziesiątki dronów z kamerami, a firma DJI umocniła swoją pozycję (zwłaszcza, że atracyjność DJI początkowo wynikała z możliwości podłączenia GoPro).
Z czasem DJI postawił na własne rozwiązania video i sprzedał światu zupełnie inny produkt jakim był zaawansowany dron wraz z wbudowaną kamerą. Kiedy Karma powróciła na rynek jako poprawiony produkt, okazało się że jej możliwości są poniżej krytyki. W końcu bazowym produktem GoPro była kamera a więc logicznym było że wszystko miało obracać się w koło niej… i mogło.
Dziś GoPro ogłosiło, że dział dronów zostaje całkowicie zamknięty i tym z pewnością nie mają zamiaru się interesować. Osobiście uważam, że lepiej zrobili tak kończąc z dronami niż gdyby mieli wypuścić kolejny bubel. Z drugiej strony zainteresowanie dronami jest ogromne. Dlaczego więc porzucać coś, co już się posiada a co wystarczy tylko poprawić?
W mojej ocenie, GoPro nie tylko przegapiło szansę rok temu (kiedy wchodziła wadliwa Karma) ale także drugi raz porzuca szansę teraz, kiedy np. Karma V.2 doposażona w nowe czujniki, zmniejszona i ulepszona, mogła by stanowić świetne uzupełnienie rodziny produktów i nadal stanowić produkt konkurencyjny.
Warto pamiętać, że chociaż kamery konkurencji a także kamery montowane w produktach DJI (np. Phantom) potrafią znacząco przebić możliwości GoPro, to jednak za GoPro nadal stoi ogromna rzesza fanów, którzy poza wysokiej jakości obrazem czepią też dużo z możliwości skorzystania z trybu Wide i Ultra Wide, których to inne kamery nie oferują. Temat porównania dronów i kamer zostamy jednak z boku.
We wrześniu 2017 roku GoPro zaprezentowało na konferencji nowy produkt jakim była 6 seria kamery, po prostu GoPro 6. Tak szybko jak akcje firmy poszybowały w górę, tak samo szybko zaczęły jednak spadać w dół. Tak naprawdę pomimo wielkich starań firmy, 6 odsłona nie wnosiła nic rewolucyjnego, chociaż zmiana procesora mogła dla firmy oznaczać pewne oszczędności. Nawet grudniowe 25% OFF i styczniowa zmiana ceny nie pomogły w sprzedaży kamery.
Na tej samej premierze został także zaprezentowany (od dłuższego czasu znany już) nowy produkt jakim jest GoPro Fusion czyli kamera 360 stopni. To co jednak miało być w tej kamerze przełomowe, to nie sam fakt pojawienia się jej w rodzinie GoPro co nowe oprogramowanie, które miało w ogóle zmienić postrzeganie 360 stopni przez zwykłych użytkowników. Mowa oczywiście o Overcapture czyli kadrowaniu z 360 stopni.
Problem w tym, że mamy styczeń 2018 roku i chociaż Fusion jest już dostępne w sprzedaży, to overcapture nadal nie ma (funkcja oprogramowania dostępnego na telefonie) i nic nie zapowiada się aby było. Dlaczego?
Po 4 serii kamer GoPro powoli zaczęło wycofywać się ze wspierania oprogramowania dostępnego na komputery czyli GoPro Studio. W zamian zaoferowali mocno okrojoną wersję czyli Quik, której zadaniem było umożliwić szybki dostęp i łatwe sklejenie „jakiegoś tam” filmiku z muzyczką.
Wycofanie się z GoPro Studio nie dziwi mnie, utrzymanie takiego oprogramowania kosztuje, a rynek jest pełen licznych alternatyw za które klienci są gotowi płacić. Ale aby nie było nikomu smutno został Quik. Do tego, co jest bardzo ważne, firma postawiła także na oprogramowanie na urządzeniach mobilnych, co oznacza, że montaż filmów i obróbka zdjęć miała być jeszcze prostsza. GoPro weszli więc z produktem na rynek mobilny, ukazując wszystkim, że nie potrzebny jest ani zaawansowany sprzęt ani ogromne umiejętności aby zostać „HERO”.
Nie trudno więc zrozumieć, dlaczego na materiałach promocyjnych Fusion, Overcapture działa na… telefonie. Dlatego, że ma być to rewolucyjne rozwiązanie dla każdego. W końcu kadrowanie z filmu 360 stopni można wykonać praktycznie w dowolnym programie do obróbki video… ale GoPro chce aby to było jeszcze łatwiejsze.
Zostańmy więc przy GoPro Fusion. Skoro GoPro udało się wynaleźć kamerę sportową na nowo, to dlaczego nie wynaleźć 360 stopni na nowo. I w tym rzecz, po wrześniowej premierze firma wcale nie zaczęła mocno promować GoPro 6, w ogóle nic nie promowała. Poinformowali tylko, że niebawem w sprzedaży będzie Fusion, a my, klienci, musimy poczekać na nowy rok i premierę funkcji Overcapture a wtedy zobaczymy…
Można z tego jasno wywnioskować, że przesycenie rynku kamer sportowych a zarazem ogromny potencjał 360, które wbrew pozorom nie zrobiło furory na świecie, jest dla GoPro swego rodzaju celem i szansą na przyszłość. GoPro postanowiło sobie wynaleźć 360 na nowo i pozostać przy urządzeniach mobilnych docierając do mniej zaawansowanych użytkowników oprogramowaniem Quik (nadal uważam że powinni zaktualizować Karmę).
A co z Overcapture? A no to że generalnie podstawową wadą Quika jest to, że korzysta on z zasobów urządzenia mobilnego co przy większych (małych ale kilkoma efektami więcej) projektach, po prostu przestaje działać jak trzeba. Kadrowanie (Overcapture) oznaczało by dodatkowe obciążenie… pytanie brzmi więc czy to w ogóle się uda czy tylko pozostanie marzeniem.
Reasumując wszystko, GoPro to pionier w świecie kamer sportowych i na tym kończy swój byt. Pomimo wielu starań, nie udało im się zaskoczyć klientów a i rozrzutność połączona z licznymi błędami spowodowała, że zamiast zarabiać i rozwijać się, stracili wszystko. Czekamy jeszcze na wdrożenie czegoś, o czym nawet się nie mówi. Nawet jeśli Overcapture wypali, pytanie po co to komu.
W mojej ocenie GoPro osiągnęło ten stan na własne życzenie. Dysponując społecznością i zaufaniem, funkcjonalnymi kamerami, świetnym gimbalem i porządanym przez wielu dronem, mogli zaoferować wiele. A pogrążyli każdy z projektów.
Co ciekawe przez ostatnie kilka miesięcy sporo mówiło się o sprzedaży firmy. To nie powinno nikogo dziwić ale zaskoczyć może fakt, że kiedy pytano kto otworzy portfel, wszyscy wskazywali firmę Apple, dla której posiadanie takiego sprzętu w portfolio może być łakomym kąskiem, który mógłby dodatkowo nakręcić sprzedaż chociażby Apple Watch do obsługi kamery.
Akcje GoPro spadają w dół, CEO obcina sobie pensję, firma zwalnia 250 pracowników i ogłasza zamknięcie kolejnych projektów. Na co w zasadzie czekamy?
Tak. Biorąc pod uwagę że aktualna cena (po doniesieniach o sytuacji firmy) spadła do 1899 zł (w Polskiej dystrybucji) GoPro 6 nadal wydaje się łakomym kąskiem.
60 FPS w 4k, super slowmotion, stabilizacja obrazu, wodoszczelność w bazowej obudowie – tak, GoPro to świetny wybór i nawet jeśli konkurencyjne produkty oferują podobne możliwości za połowę ceny, to „prawie to samo” robi tu ogromną różnicę.
Opcjonalnie można się zastanowić nad gripem Karma chociaż nie ukrywajmy że za 1/3-1/2 ceny znajdziemy kilka równie ciekawych produktów.
Sam dron Karma nie wzbudza we mnie większych emocji i nawet posiadając kamerę i gimbala czy ceniąc sobie „rodziny produktów” to dołożenie kilkuset złotych więcej i zakup produktów DJI wydaje się o wiele lepszym, bezpieczniejszym, pewniejszym, bardziej mobilnym wyborem. Chyba, że ktoś cierpi na nadmiar kasy i zależy mu na trybie Wide i Ultra Wide z powietrza. Możliwość spakowania Sparka do kieszeni spodni sprawia jednak, że Karma wydaje się ogromnym klockiem, za który na pierwszym lepszym lotnisku aresztują nas pod pretekstem przenoszenia głowy nuklearnej.
Tego nikt nie wie. Sytuacja GoPro trochę przypomina mi Nokię, która też w pewnym momencie miała problemy i znalazł się Microsoft który miał utrzymać ją przy życiu. W początkowej fazie Nokia interesowała się Androidem, a i sam Microsoft po jej zakupie planował nawet wykorzystanie systemu Google. Docelowo jednak cały dział został pogrążony, logo Nokia usunięto. Microsoft wydał kilka genialnych produktów, które pogrążył swoim własnym systemem i brakiem wsparcia dla developerów.
Nokia powróciła na rynek jedynie… jako nazwa, gdyż obecna Nokia nie ma żadnego związku produktem sprzed lat. Dział telefonów odkupiła firma Foxconn, która produkuje urządzenia dla innych firm, a HDM Global wykorzystało 10 letnie prawo do wykorzystania marki Nokia do promowania urządzeń. Generalnie więc mamy prosty „chłyt małketingowy”
Jeśli nawet GoPro zostanie sprzedane, to nadal mówimy o dobrze rozwiniętej firmie z brakiem pomysłu na przyszłość. Ponieważ na rynku działa miliony kamer GoPro, mało realnym jest aby nowy właściciel od tak udupił całą firmę. Niewykluczone więc że albo zostanie wchłonięta w strukturę nowego właściciela który… zmieni nazwę, wykorzysta technologię lub uzupełni portfolio firmy o nowe pomysły. A może po prostu wystarczy ustanowić dobrą cenę i dodać to, co się dobrze sprzedaje? Kto wie!
Artykuł GoPro – powolny upadek giganta, czy to koniec? pochodzi z serwisu Karczma TV.
]]>Artykuł Photo/Video #3: Timelaps czy Fastforwarding? pochodzi z serwisu Karczma TV.
]]>Czym Timelaps różni się od nagrania zwykłego video i odtworzenia go w przyśpieszonym tempie?
#4 Fastforwarding w filmie i o płynności słów kilka.
Mówiąc o Timelapsie mamy do czynienia z fotografią, dla której przyjmuje się, że minimalny sensowny interwał wynosi około 0,5 sekundy do nawet 60 sekund. Oznacza to że raz na 0,5 sekundy lub odpowiednio raz na 60 sekund, zostanie wykonane jedno zdjęcie.
Kiedy rozmawiamy o video (w odniesieniu do faktu, że chcemy docelowo jest puścić w przyśpieszonym tempie) mamy do czynienia z filmem, a więc materiałem zwykle nagranym z prędkością 24 do 30 klatek na sekundę. Czyli w ciągu jednej sekundy, zyskujemy, np. 30 ujęć (zdjęć/klatek).
Jak widzicie, różnica jest diametralna, z jednej strony przy timelapsie, uzyskamy w ciągu minuty 60 klatek (zakładając interwał 1 sekunda), z drugiej strony nagramy minutowe video, składające się z 1200 klatek (60 sekund z prędkością 30 klatek na sekundę).
Jeśli utworzonego w ten sposób timelapsa przyśpieszmy do właściwej prędkości odtwarzania, zwykle 30 klatek na sekundę, to z 1 minuty fotografii poklatkowej, uzyskamy 2 sekundy filmu poklatkowego. Możemy ten materiał przyśpieszyć, ale nie możemy już przywrócić jego domyślnej prędkości, gdyż pomiędzy każdą klatką brakuje nam pozostałych 29 (timelaps robiliśmy w interwale 1s, czyli 1 klatka na sekundę).
Timelaps jest więc fotografią poklatkową, a film pozostaje filmem.
Po co jest Timelaps, skoro można nagrać film i przyśpieszyć go?
#1 Rozmiar zebranego materiału
Zakładając że nasz docelowy materiał video, będzie odtwarzany z prędkością 30 klatek na sekundę i będzie zbierany przez 2h, fotografowanym obiektem będzie niebo, dla którego przyjmuje się optymalny interwał 10-15s (weźmiemy sobie 10 s) to:
Video daje nam docelowo 2h materiału (30 klatek/s), który możemy dowolnie przyśpieszyć, a więc docelowo chcąc osiągnąć wynik 24 sekund przy odtwarzaniu 30 klatek na sekundę, wymusi to usunięcie 215 000 zbędnych klatek.
Możemy owszem pozwolić sobie na odtworzenie tego Video z prędkością 60FPS, co wymusi usunięcie tylko ponad 100 000 klatek. Jednak zyskamy na tym wyłącznie większą płynność, co i tak w skali 2 godzin nagrywania nieruchomego prawie nieba da nam tyle co nic.
Z materiałem uzyskanym w wyniku fotografii poklatkowej, będziemy mieli od razu tyle klatek ile potrzebujemy. Dlatego ważne jest w procesie planowania timelaps, przeliczenie ile materiału potrzebujemy, ile mamy czasu na jego zebranie oraz z jaką ilością FPS będziemy go odtwarzali, no i co ważne, co chcemy pokazać.
Oczywiście w powyższym przykładzie powołałem się na fotografię nieba w nocy, gdybyśmy jednak wzięli ruch uliczny, gdzie zalecany interwał wynosi 0,5-1 sekundy, w trybie Timelaps zyskalibyśmy znacznie więcej klatek. Ale nadal nieporównywalnie mniej do Video.
#2 Jakość pojedynczych klatek
Kiedy rozmawiamy o uchwyceniu pojedynczej klatki, możemy porozmawiać o niej w kontekście zdjęcia. Każda klatka filmu, czy timelapsa to zdjęcie. Ale zdjęcie to nie to samo co pojedyncza klatka filmu. To zupełnie inna jakość obrazu, ostrość i przede wszystkim czas pracy migawki.
Bazując na przykładzie naszego nieba i interwału 10 sekund. Zwróćcie uwagę, że zdjęcie wykonywane jest raz na 10 sekund, oznacza to że docelowo nasz aparat ma 10 sekund na wykonanie zdjęcia/klatki. Może z nich skorzystać, ale nie musi, gdyż równie dobrze może zrobić zdjęcie w 1 jak i 5 sekund (akurat w nocnej fotografii liczą się długie czasy otwarcia migawki). Materiał video, pojedyncza klatka, ma w tym samym czasie jedynie 1/30 sekundy na uchwycenie nieba. A więc aby cokolwiek zarejestrować, prawdopodobnie trzeba by użyć wysokiego ISO. Idąc jednak w drugą stronę, kamera nie zarejestruje jednej klatki z prędkością np 1/4000 sekundy, co znów potrafi w trybie fotografii.
Musimy jednak pamiętać, o czym pisałem wyżej, że pojedyncza klatka filmu nie dorówna jakości zdjęciu. Gdyby tak było, mówilibyśmy w kontekście lustrzanek, nie o zdjęciach seryjnych na poziomie 7 zdjęć na sekundę, a 30-60. Specyfika obu obrazów jest na tyle różna, że nawet w profesjonalnej fotografii nie ma mowy o tym aby klatka filmu dorównała jakości zdjęciu i odwrotnie, aby wykonane zdjęcie czy jego seria, docelowo oddała specyficzny charakter filmu.
Pamiętajmy także, że fakt, że pojedyncze klatki filmu są rozmazane wpływa także na to w jaki sposób postrzegamy film jako całość, po części jest więc to zabieg celowy (wynikający z ograniczeń rejestrowanego materiału video), który z jednej strony pozbawia nas pewnych detali, z drugiej zapewnia wygodne oglądanie video. Dokładnie obrazuje to ten film: https://www.youtube.com/watch?v=X5jEKDljAuM
Przykładowo materiał video zarejestrowany w 60 klatkach na sekundę i tak samo odtwarzany, jest nie tylko nienaturalnie płynny, ale i bardzo ostry. Mówi się o tak zwanej jakości teatralnej.
#3 Efekt wizualny
Ciężko mówić o efekcie wizualnym, gdyż konwertując timelapsa do video, z prędkością 30 klatek na sekundę, docelowo otrzymamy to samo, jakbyśmy odtworzyli film w przyśpieszonym tempie (zakładając że i timelaps i video obejmują ten sam okres rejestrowanego czasu). W przypadku video, program po prostu wytnie nam zbędne klatki.
Przewagą video nad timelapsem pozostaje jednak fakt, że zarejestrowany materiał video, możemy poddać licznym modyfikacjom prędkości w dowolnym momencie edycji. A więc pisząc o efekcie wizualnym, nie możemy rozpatrywać tego jedynie w kontekście tego że timelaps różni się jakością od video (fastforwarding) co, że możemy finalnie poddać video większej obróbce.
Planując timelaps (zgodnie z tym co napisałem na wstępie) otrzymujemy dokładnie tyle klatek, ile potrzebujemy. Jeśli zechcemy zmienić prędkość finalnego video, okaże się że albo będziemy mogli go jeszcze bardziej przyśpieszyć (program wytnie nadmiar klatek), ale już nie zwolnimy go, zbliżając się np. do prędkości rzeczywistej rejestrowanego obrazu. Nasz film zamiast 30 klatek na sekundę, będzie musiał wyświetlać np. 15. Natomiast w przypadku video, możemy dowolnie zarządzać prędkością, jedyne co, to eliminując nadmiarowe klatki. W tym możemy wrócić do pierwotnej prędkości z jaką go rejestrowaliśmy.
Oczywiście zawsze możemy zrobić timelapsa z dużo krótszym interwałem niż faktycznie potrzebujemy i wtedy bawić się. To ma sens, chociaż w perspektywie kilku godzin albo dni, może się okazać, że będzie to niepotrzebne gromadzenie materiału.
Timelaps jest techniką i analogicznie jak nagrywanie filmu video, ma służyć osiągnięciu określonych efektów.
#4 Fastforwarding w filmie i o płynności słów kilka.
Artykuł Photo/Video #3: Timelaps czy Fastforwarding? pochodzi z serwisu Karczma TV.
]]>